Lotnictwo cywilne

Automatyzacja - zaleta czy zagrożenie?

Komputery w lotnictwie Różne filozofie projektowania automatyki lotniczej

Każdy na pewno zgodzi się ze mną, kiedy powiem, że chociaż prawa aerodynamiki nie ulegają zmianom, to jednak pilotowanie współczesnego samolotu pasażerskiego coraz mniej przypomina pilotaż sprzed 30 - 40 lat. Choć rozwój technologiczny - ogólnie rzecz biorąc - przynosi wiele korzyści, także w dziedzinie lotnictwa - to często zafascynowani możliwościami współczesnych systemów informatycznych zapominamy o tym, że mogą one nieść za sobą także potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa lotu.

Coraz częściej spotykam się z opiniami pilotów, iż np. w nowoczesnym Airbusie (czy innym samolocie) przestają się oni realizować jako piloci, bo ich praca polega głównie na ustawianiu przełączników. Jak dzisiaj wygląda "pilotowanie" pasażerskiego odrzutowca? Ile ma ono wspólnego z pilotażem?

Nie ujmując nic ani pilotom jako grupie zawodowej, którą bardzo sobie cenię, ani też Airbusom, których jestem fanem (co pewnie widać po objętości tekstów im poświęconych w porównaniu z innymi samolotami), muszę stwierdzić, że często zdarza się, że to komputer pokładowy, a nie pilot, tak naprawdę steruje samolotem. Piloci bardzo często włączają autopilota tuż po starcie, a skomplikowane systemy autolotu prowadzą samolot po ustalonej trasie aż do lądowania. Czasem nawet - odpowiednio zaprogramowane - autopiloty potrafią wykonać samodzielnie także manewr lądowania.

Czy zatem pilot w niedalekiej przyszłości stanie się zbędny? Zdecydowanie nie. Chociaż rola pilota uległa zmianie. Kiedyś był on bardziej "aktywny" w prowadzeniu samolotu, obecnie jego rola ogranicza się często do programowania komputera i nadzoru nad pracą zautomatyzowanych systemów pokładowych oraz interwencji w sytuacjach awaryjnych. Systemy autolotu w założeniu nie mają bowiem zastępować pilota, a jedynie wspomagać go w wykonywaniu pracy, ułatwiać mu przeprowadzenie bezpiecznego lotu. Czy jednak zawsze tak jest?

Oczywiście, automatyzacja w kokpicie ma niewątpliwe zalety. Komputer, który "czuwa" nad bezpieczeństwem lotu pozwala eliminować błędy czy nie dopuszcza do osiągnięcia przez samolot parametrów mogących zagrażać bezpieczeństwu lotu. Wspomaga pilota podczas sytuacji awaryjnych, podając odpowiednie procedury i asystując w ich przeprowadzeniu. Sprawia, iż piloci nie są przeciążeni pracą (a przez to przemęczeni). Ułatwia zobrazowanie sytuacji dla pilota, pozwala także na przeprowadzenie manewru lądowania w warunkach ograniczonej widoczności. Sprawia, iż samoloty są bardziej ekonomiczne w eksploatacji (np. wyliczając "optymalne" parametry przelotu). Reasumując - czyni przeprowadzenie lotu mniej obciążającym dla załogi, ponieważ "wykonuje" za nią część pracy.

Czasami jednak zdarza się (Wood, 2004), że piloci są zbyt ufni wobec komputerów pokładowych. Wiara w nieomylność komputera niekiedy sprawia, iż piloci mogą stać się mniej "aktywni" w nadzorowaniu pracy przyrządów, zwłaszcza, że wiedzą, iż komputery posiadają systemy zapasowe, które w przypadku awarii włączają się automatycznie. Może też zdarzyć się tak, że system autolotu - chociaż sprawny - zostanie źle zaprogramowany. Bywa i tak, że piloci nie są w pełni świadomi zasad i trybów funkcjonowania systemów autolotu, a przez to stają się niezdolni do odpowiedniego wykorzystania systemów autopilota czy odpowiedniego reagowania na anomalie w jego pracy - choć nie dowiedziono, aby piloci narzekali na zbytnią złożoność kokpitowej automatyki. Trudno jest jednak nie zgodzić się z faktem, iż złożoność autopilotów może czasami wprawiać załogę w zakłopotanie - autopilot może np. posiadać kilka trybów wykonania tej samej funkcji (np. wejścia na ustaloną wysokość). Choć to rzadkie, to jednak zdarzały się katastrofy spowodowane tym, że pilot nie zauważył błędu w funkcjonowaniu autopilota, który - źle zaprogramowany lub źle obsługiwany przez załogę - doprowadził do katastrofy

Wood w swoim artykule (dostępny na SmartCockpit.com) stawia także hipotezę (która - jak zaznacza - wymaga jednak empirycznego potwierdzenia), iż nie jest wykluczone, że za sprawą zaawansowanych systemów autolotu obecnych w kokpicie, piloci mogą "tracić wprawę" w manualnym pilotowaniu samolotu, a w konsekwencji mogliby stać się niechętni do przejmowania sterów, kiedy automatyka szwankuje.

Powyższy tekst ma jedynie skłonić do refleksji, a nie narzucać dany punkt widzenia o skuteczności czy też szkodliwości polegania przez załogi na systemach autolotu. Autor tego tekstu jest zdania, iż automatyka w kokpicie jest niewątpliwym plusem współczesnych samolotów pasażerskich i że należy korzystać z osiągnięć współczesnej myśli technicznej. Z tym jednak zastrzeżeniem, iż powinna ona być wykorzystywana zgodnie z zamysłem konstruktorów - jako narzędzie wspomagające, a nie wyręczające pilotów. Pilot powinien zawsze pamiętać (na szczęście większość załóg o tym wie) o tym, że to na nim spoczywa odpowiedzialność za bezpieczeństwo lotu i że komputery nie są nieomylne. Odpowiednio wykorzystane, a więc stale monitorowane przez pilota, systemy autolotu ułatwią załodze obsługę samolotu i sprawią, że wykonywana praca będzie przyjemniejsza - jednak nadmierne zaufanie do automatyki może być katastrofalne w skutkach.